Wysoki popyt na nowe mieszkania na rynku warszawskim zaowocował w I kw. br. 7% r/r wzrostem sprzedaży. Liczba lokali, których sprzedaż uruchomiono, była najniższa od 6 lat, co sprawiło, że oferta spadła do poziomu z początku 2010 r.
Schłodzenie przyszło w momencie, w którym dość niebezpiecznie zaczęły rozwierać się nożyce popytowo-podażowe. Trudności deweloperów w uzupełnianiu oferty i coraz śmielsze zakupy inwestycyjne przy rosnących bardzo wyraźnie z kwartału na kwartał cenach coraz wyraźniej zaczęły kierować rynek w stronę klasycznej bańki. Ta na szczęście w najbliższym czasie się nie pojawi. Nie oznacza to, że działające na warszawskim rynku firmy nie odczują w nadchodzących miesiącach skutków pandemii, ale wychodzenie z okresu turbulencji może mieć dzięki niskiej ofercie łagodniejszy przebieg. – komentuje Katarzyna Kuniewicz, Dyrektor Działu Badań Rynku Mieszkaniowego, JLL
Mniejsza oferta, mniejsze ryzyko
Można oczekiwać, że w pierwszej kolejności z tej możliwości skorzystają nabywcy inwestycyjni, szczególnie ci, którzy celowali w najem krótkoterminowy. Innych może do tego zmusić polityka banków, które zaostrzyły warunki przyznawania kredytów. To wciąż jednak zaledwie ułamek tego, co deweloperzy mają obecnie w procesie realizacji, a przy pogłębiających się problemach z uruchamianiem nowych inwestycji i wyjątkowo niskiej jak na warszawski rynek ofercie, zjawisko to może zostać zniwelowane przez wciąż wysoki popyt w pozostałych grupach nabywców. – komentuje Katarzyna Kuniewicz
Oczywiście nie można zakładać, że dla wszystkich firm działających na warszawskim rynku kryzysowy scenariusz będzie podobny. To zależy od kondycji finansowej poszczególnych spółek i strategii ich właścicieli. Sytuacja firm będzie zależała od kompozycji portfela realizowanych inwestycji, finansowania, z którego firma korzysta, w tym w szczególności charakterystyki zobowiązań takich jak obligacje korporacyjne, rezerw gotówki i dostępności do kapitału właścicielskiego. – dodaje Katarzyna Kuniewicz
Kiedy spadną ceny?
Poprzedni kryzys na rynku mieszkaniowym uczy, że w pierwszych miesiącach najszybciej spada nowa podaż, potem popyt, a dopiero na końcu ceny. Jednak oczekiwanie, że inwestycje wprowadzane przez deweloperów do sprzedaży w najbliższych miesiącach będą tańsze, nie jest pozbawione słuszności. Przede wszystkim dlatego, że nowo wprowadzane projekty nie mogą być już kierowane głównie do nabywców inwestycyjnych. Ta grupa popytowa wycofała się z rynku jako pierwsza. Prędzej jednak należy spodziewać się zmiany geografii podaży i zwiększenia aktywności deweloperów w peryferyjnych dzielnicach i mniej atrakcyjnych lokalizacjach, niż wyjątkowych okazji na Woli, Mokotowie czy Pradze. – zaznacza Katarzyna Kuniewicz, Dyrektor Działu Badań Rynku Mieszkaniowego, JLL